środa, 26 marca 2014

Życie to teatr!



"Wszystko o Ewie", USA 1950r.
Reżyseria i scenariusz: Joseph L. Mankiewicz



Sięgając po dramat zazwyczaj zaczynamy od spisu bohaterów występujących w danym utworze. Wiemy kto jest kim i jakie relacje łączą bohaterów. Joseph L. Mankiewicz stosuje ten zabieg w swoim filmie, dzięki czemu już na wstępie można odnieść wrażenie, że scenariusz odwołuje się swoją konstrukcją do dramatu. I trudno o lepsze porównanie, bowiem „Wszystko o Ewie” to nie tylko obraz o teatrze, ale przede wszystkim hołd dla tej instytucji.

Swoiste dramatis personae serwuje widzowi charyzmatyczny krytyk teatralny - Addison DeWitt (nagrodzony za tę rolę Oscarem George Sanders). W charakterystyczny, cyniczny sposób opisuje on bohaterów nie pomijając przy tym samego siebie. Dzięki niemu już w pierwszych minutach filmu wiemy, kim jest tytułowa Ewa – złota dziewczyna z okładki i dziewczyna z sąsiedztwa w jednej osobie. Wiemy, że odniosła wielki teatralny sukces i jest na ustach wszystkich. I możemy tylko się domyślać, że jest ona także przyczyną napięcia wśród pozostałych osób dramatu: gwiazdy Broadwayu – Margo Channing (Bette Davis), reżysera Billa Simpsona (Gary Merrill), scenarzysty Lloyda Richardsa (Hugh Marlowe) i jego żony, Karen (Celeste Holm). Kim tak naprawdę jest Ewa? Addison DeWitt obiecuje, że o Ewie dowiemy się wszystkiego.







I chociaż poznajemy ją jako kobietę sukcesu, to okazuje się, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej była nieśmiałą, skromną dziewczyną w niemodnym kapelusiku, która co wieczór przychodziła do teatru by na jego deskach zobaczyć swoją idolkę – Margo Channing. O Ewie dowiaduje się Karen Richards – żona uznanego scenarzysty oraz przyjaciółka Margo i wzruszona jej oddaniem decyduje, że przedstawi dziewczynę jej ukochanej aktorce. Poruszająca historia Ewy oraz jej fascynacja teatrem urzekają gwiazdę. Margo postanawia zatrudnić dziewczynę jako swoją osobistą asystentkę i szybko przekonuje się, że Ewa doskonale sprawdza się w tej roli, a jej zalety i wrodzony urok doceniają wszyscy z otoczenia aktorki. Jednak im dłużej sprawy Margo zostają pod opieką zaradnej Ewy, tym bardziej aktorka traci kontrolę nad swoim życiem, a w młodej fance dostrzega konkurentkę zarówno na polu zawodowym jak i prywatnym.




„Wszystko o Ewie” to film, który aktorstwem stoi i mowa tu o aktorstwie naprawdę wybitnym. Zarówno w rolach pierwszoplanowych jak i epizodycznych obsadzeni są doskonali rzemieślnicy na czele z fenomenalną Bette Davis, która brawurowo wcieliła się w rolę Margo. Anne Baxter jako Ewa swoją rolę odegrała więcej niż poprawnie, realistycznie oddając dwubiegunowość charakteru swojej bohaterki, ale z tak charyzmatyczną postacią jak Bette Davis ciężko jest zaistnieć w kadrze. Tym bardziej należy docenić pozostałą obsadę – na przykład okrzykniętą mistrzynią drugiego planu Thelmę Ritter, która odgrywa rolę złośliwej gospodyni – Birdie. Wymiany zdań między Birdie i Margo mimo niewielkiej wartości dla całości fabuły ogląda się z największą przyjemnością. To nie tylko popis kunsztu komediowego obu pań, ale także fantastycznie rozpisane dialogi. O poziomie aktorskim filmu świadczy zresztą ilość nominacji do Nagród Akademii – otrzymało je aż pięć osób z obsady filmu. Statuetkę Oscara zgarnął spośród nich tylko George Sanders. Pominięcie reszty aktorów uważa się do dziś za jeden z największych błędów w historii Oscarów.


George Sanders niewątpliwie na wyróżnienie zasłużył, ale najbardziej dziwi fakt, że Oscara nie otrzymała żadna z pań. Wspominam o tym dlatego, ponieważ największe pole do popisu w tym scenariuszu niewątpliwie miały właśnie kobiety. Bohaterki filmu są silne i niezależne, wiedzą czego chcą i potrafią do tego dążyć. To mężczyźni pozostają w tle ich działań, nieświadomi ich intryg. W latach 50-tych takie przedstawienie kobiety nie było bardzo popularne, co więcej w większości filmów amanci bardzo przewyższali wiekiem swoje partnerki, co jeszcze bardziej miało podkreślać dzielące ich różnice i kobiecą zależność. Tymczasem w związku Margo i Billa to ona jest starsza! Ich relacja jest zresztą szalenie współczesna – spokojnie można nazwać ją nowoczesnym związkiem partnerskim.




Ważnym, chociaż nie rzucającym się w oczy wątkiem dzieła jest walka między kinem a teatrem. O dziwo to świat filmu Mankiewicz przedstawia w roli czarnego charakteru. Hollywood to pozbawiona sentymentów machina napędzana pieniędzmi, która wykupuje co większe talenty teatralne i już nigdy nie pozwala im powrócić do macierzy. Jedną z gwiazd teatru podkupioną przez film jest Bill Simpson i chociaż nikt go za to nie potępia, to przyjaciele przewidują, że jego talent reżyserski dla teatru jest już stracony. Nawet rozkochana w teatrze i zdawałoby się idealistycznie do niego nastawiona Ewa nie odrzuca filmowych propozycji. Tak zresztą w owym okresie zaczynała większość amerykańskich aktorów, reżyserów czy scenarzystów – z Broadwayu prosto do Hollywood. Mankiewicz demonizuje świat kina – w porównaniu z magicznym teatrem – domem artystów, jest on tylko pustą wydmuszką nastawioną na sukces finansowy. Wszyscy ludzie teatru w jego filmie to postaci fascynujące i nietuzinkowe. Ich dyskusje widz śledzi z zapartym tchem, a na przyjęciu wydanym z okazji urodzin Billa to za ich sprawą atmosfera jest gęsta, a w dialogach lecą skry. Wśród zaproszonych gości są też ludzie kina – do dyskusji wnoszą oni tylko bardzo drogie futra.

I chociaż te rozbieżności między wzniosłym teatrem a marnym kinem wciąż reżyser widzowi unaocznia, to sam sposób realizacji jego filmu jest iście teatralny. Nie możemy zapomnieć o tym, że jest początek lat pięćdziesiątych: metoda Stanisławskiego jeszcze nie zagościła w Hollywood na dobre, aktorstwo jest więc wciąż bardzo przerysowane jak w klasycznym teatrze. Plan zdjęciowy wciąż nie wykracza poza studio nagraniowe co nie dodaje realizmu, zwłaszcza podczas jedynej sceny na ulicy, kiedy przechadzający się Ewa i Addison są wklejeni w tłum. Z perspektywy współczesnego widza wygląda to wręcz komicznie.




Oglądając film ponad sześćdziesiąt lat od momentu premiery można jednak dostrzec jego ponadczasową wartość. Nagrodzony Oscarem scenariusz Mankiewicza ukazuje bezwzględność showbiznesu, która nie zmieniła się z biegiem lat. Każda gwiazda kiedyś zgaśnie, na jej miejscu zawsze pojawi się nowa. Młodość i sława szybko przemijają, o czym boleśnie przekonują się aktorzy (zwłaszcza aktorki). 

Czas jednak jest łaskawy dla klasycznego kina, bo z czasem, jak wino, staje się ono coraz cenniejsze. Zapewne współczesne możliwości kinematografii pozwoliłyby na zrealizowanie tej historii w sposób wizualnie oszałamiający, ale przekonana jestem, że film tak naprawdę nic by na tym nie zyskał. Jego teatralność i momentami nawet sztuczność mogą wywoływać dziś uśmiech zażenowania, a zdjęciom też daleko jest do tych prezentowanych na festiwalu Camerimage, ale kompozycją kadru i fenomenalnym aktorstwem „Wszystko o Ewie” z pewnością może konkurować z produkcjami z XXI wieku.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz