sobota, 10 maja 2014

Wybudzona Królewna


Pod koniec maja w kinach pojawi się „Maleficent” z Angeliną Jolie w roli głównej. Jest to współczesna wariacja na temat „Śpiącej Królewny” - klasycznej animacji Disneya z lat pięćdziesiątych. Tym razem studio Disneya snuje opowieść o śpiącej Aurorze zupełnie inaczej- z gwiazdorską obsadą, efektami specjalnymi i mrokiem spowijającym każdy kadr.

Jako fanka wczesnego Disneya podchodzę sceptycznie do tego przedsięwzięcia. Zaznaczam od razu: nie będę obiektywna. „Śpiąca Królewna” to bajka mojego dzieciństwa (mimo, że jestem od niej młodsza o całe 32 lata). Oglądałam ją wiele razy i w różnych wersjach dubbingowych – za każdym razem wywiera na mnie ogromne wrażenie. Film jest zabawny, pouczający i ma wspaniale narysowane postaci (za postać Maleficent odpowiadał legendarny Marc Davis). Piosenki natomiast to prawdziwe perełki, zwłaszcza, że muzyka pochodzi z baletu Piotra Czajkowskiego.

Nie ma co się rozpisywać - klasyczne animacje Disneya są po prostu fenomenalne. Wracając po latach do „Piotrusia Pana”, „Królewny Śnieżki” czy nawet nowszej „Pocahontas” uzmysławiam sobie jak wiele zawdzięczam tym bajkom – wrażliwość na krzywdę zwierząt, szacunek do natury czy niechęć do dorastania. I nie ma co się z tego śmiać – na Disneyu wychowywały się całe pokolenia! W niektórych kręgach uważa się, że ludzie, którzy nie płaczą kiedy umiera Mufasa są bezduszni, a jeśli nie wiedzą dlaczego wilk tak wyje w księżycową noc, to już w ogóle nie ma o czym z nimi rozmawiać.

Bolą mnie więc różne części ciała, kiedy słyszę o takich pomysłach jak nakręcenie mrocznej wersji „Śpiącej Królewny” z perspektywy złej Wiedźmy. Robienie z tej historii pseudoburtonowskiej papki to jest słownikowa definicja świętokradztwa. Nowy Disney zżyna ze starego i to jest naprawdę w złym guście. Boli mnie zwłaszcza to szarganie muzyką... „Once upon a dream” w wykonaniu Lany del Rey!? Nóż w kieszeni się otwiera. Ta pani nie śpiewa sopranem, a tylko SOPRAN jest w stanie udźwignąć ten utwór na godnym poziomie. Angelina Jolie jako Maleficent myślę, że ujdzie w tłoku, ale ta gówniara Fanning ma być Aurorą? Smutek i pożoga.

Mało tego! W „Maleficent” widzowie zobaczą jak to z dobrej dziewczyny pod wpływem traumatycznych doświadczeń wyrasta okropna wiedźma z kompleksem niższości. Jeszcze tylko ckliwej historii tu brakowało! Cały urok tej postaci polega właśnie na tym, że po prostu jest zła, podła, nikczemna i mści się za to, że nie zaproszono jej na imprezę. Teraz się okazuję, że miała trudne dzieciństwo i jeszcze na jej zachowanie wpływa sytuacja polityczna królestwa. Brzmi jak kiepski dowcip, a to nowy film wytwórni Walta Disneya.

Cóż, świata nie zmienię! Pozostaje mi tylko w dniu premiery obejrzeć klasyczną wersję raz jeszcze i zapomnieć w jak smutnych dla Disneya czasach przyszło mi żyć.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz